Cienie L'oreal Colour Infallible to produkt dostępny na Polskim rynku już dłuższą chwilę. Jest to cień-hybryda, która łączy w sobie intensywność pigmentów sypkich z wygodą nakładania cieni w kremie. Producent zapewnia 24-godzinną trwałość, wodoodporność, intensywne kolory, komfort w nakładaniu i noszeniu. Czy mogę to potwierdzić?
Cienie pierwszy raz zwróciły moją uwagę prawie rok temu, za sprawą reklam w prasie. Spodobała mi się estetyka słoiczków i kolory, jednak cena odpychała na tyle, że nie zadałam sobie nawet trudu wymacania testerów. Potem odkryłam, że dobrze mi w różu na powiekach i w drogeriach istniały dla mnie tylko cienie w tym kolorze. I stało się, w kolorze 004 forever pink zakochałam się od pierwszego dotknięcia. Idealna konsystencja (o tym niżej), piękny róż złamany złotem. Kolejna próba - 002 hourglass beige zapoczątkowała moją obsesję. Kupiłam oba cienie na promocji Rossmanna -40% i zaczęłam rozglądać się za kolejnymi. W momencie pisania tej recenzji mam 15 słoiczków i kolejne licytuję na eBay'u. Tak, tak, mówiłam, że to obesesja.
Konsystencja to jakby mocno zgnieciony pigment i w dotyku przypomina cienie w kremie, ale nie jest śliski, tylko aksamitny. Myślę, że dość dobrze czuć zastosowane w produkcie woski.
Aplikacja jest zgodnie z zapewnieniami L'oreal Paris ekspresowa. Większość kolorów wystarczy potrzeć lekko palcem, bo właśnie tak je nakładam, i przenieść na powiekę. Dobrze współpracują z innymi cieniami np. prasowanymi.
Trwałość jest fantastyczna. L'oreal obliczył nawet przez ile tysięcy mrugnięć cień będzie się nienagannie utrzymywał, dla ciekawych - 11 tysięcy. Porównanie tak śmieszne jak abstrakcyjne, ale u mnie cienie faktycznie potrafią siedzieć dobę bez rolowania się w załamaniu. Sprawdziłam :)
Gama kolorystyczna oczywiście w Polsce jest raczej uboga i mało ciekawa. Wg. strony producenta dostępnych jest 10 kolorów. O tym napiszę kiedy indziej, ale różnie z tym bywa. Kolory podzielone są na iskrzące i matowe. Te drugie stanowią mniejszość i mają dość słabe opinie, a i mnie nie interesują, bo matowych cieni mam już pod dostatkiem.
Opakowanie to słoiczek z grubego plastiku ze specjalną zatyczką którą możemy docisnąć pigment. Przez szybkę widać dokladny kolor, co ułatwia szukanie, gdy ma się więcej odcieni.
Opis kolorów które posiadam:
004 forever pink - ciepły róż lekko połyskujący na złoto (coś jak delikatna wersja Golden Rose z Kobo); bardzo dobre krycie.
002 hourglass beige - bardzo jasne perłowe białe złoto, cudowny kolor. Czytałam, że wiele dziewczyn nakłada go w kąciki oczu do rozświetlenia, ale ja bardzo lubie go na całej powiece, np z kolorową kreską, lub do ciemnej szminki. Bardzo dobre krycie.
009 permanent khaki - najrzadziej przeze mnie używany, nie czuję się najlepiej w zieleniach. Ta jest zimna, wymieszana ze srebrem; krycie bez zarzutu.
005 purple obsession - właściwie w mojej kolekcji jest jego amerykański odpowiednik (555 perpetual purple), jednak różnią się tylko nazwą, więc opisuję tutaj. Połyskujący fiolet z różowymi i niebieskimi drobinkami widzianymi tylko z bardzo bliska, roztarty ukazuje swoją szarawą naturę. Idealny do przydymionego oka, ale można nim wykonać też dzienny makijaż. Świetne krycie.
033 tender caramel - kolor z limitowanej edycji Miss Candy. Na polskiej stronie L'oreal Paris oznaczony gwiazdką, z powodu ograniczonej dostępności. Ja swój kupiłam w Rossmannie z dwoma szafami L'oreala (Warszawa Sadyba) i nie widziałam go nigdzie indziej. Kolor to coś pomiędzy złotem a toupe - zimny, iskrzący, ale dość naturalny. Bardzo dobre krycie.
036 naughty strawberry - drugi i ostatni dostępny w Polsce kolor z kolekcji Miss Candy. Zimny róż o zdecydowanym kolorze w słoiczku (mocniejszym niż na zdjęciu), jednak kolor można spokojnie stopniować od delikatnego po intensywny. Jest z tych bardziej satynowych i mniej iskrzących odcieni, dzieki czemu nie trzeba z nim czekać na specjalną okazję. Ja lubię go zestawiać z hourglass beige jako akcent w zewnętrznej części ruchomej powieki.
Inne dostępne w Polsce odcienie:
012 endless chocolat - iskrzący czekoladowy brąz, jest gdzieś na mojej liście, ale ten zakup może poczekać.
016 eternal black - piękna czerń ze srebrnymi drobinkami - to będzie mój kolejny zakup jak tylko będzie na nie jakaś promocja. Mocno błyszczący i bardzo przyciągający wzrok.
020 pebble grey - matowy szary lekko wpadający w niebieski.
014 coconut shake - matowy, jasny, cielisty beżyk, trochę przypomina puder.
O innych kolorach dostępnych w Polsce będzie w notce o edycjach limitowanych.
Podsumowując - kocham te cienie i fakt, że kolekcjonuję je jak pokemony (zresztą nie tylko ja, szybkie przejrzenie Internetu może doprowadzić do wniosku, że ten produkt uzależnia masy w błyskawicznym tempie) powinien przekonać niezdecydowanych do bliższego zapoznania się z tą propozycją L'oreala. Moja rada: szukajcie na nie promocji!
Macie cienie Colour Infallible? Lubicie? A może planujecie zakup?
Ehhh... Muszę uzupełnić swoją kolekcję!!!
OdpowiedzUsuń