wtorek, 26 lutego 2013

Biżuteria Click Six - pastele i kolce na wiosnę



Kto nie lubi biżuterii i dodatków? Ja uwielbiam! Kupuję sporo dodatków, ponieważ uważam, że świetnie odświeżają i zmieniają nawet najzwyklejszy strój. Chociaż moja kolekcja jest dość spora, zawsze wpadnie mi w oko coś nowego. Najczęściej wypatruję kolejne "muszmiecie" w sklepie Click Six. Pierwszy raz spotkałam się z tą marką jakieś 10 lat temu w Berlinie. Nie zapomnę oczopląsu jakiego dostałam od bogactwa kolorów i wzorów na tak małej powierzchni. Kupiłam wtedy kolczyki z różowymi kwiatkami, które szybko mi się jednak znudziły, przez infantylność wzoru. Potem Six wszedł do sprzedaży w polskich C&A i moja radość nie znała granic. Teraz najczęściej kupuję w sklepie na Nowym Świecie w Warszawie, który stoi tuż przy przystanku autobusów którymi jeżdżę na uniwersytet.

Oto najfajniejsze według mnie propozycje (z tych dostępnych na stronie) Click Six na wiosnę:

Liczę na rozsądną wielkość (czytaj: pomieści iPada) torebki, bo kocham pastele i listonoszki, mam podobną z New Looka z zeszłego roku.

Wpadło wam coś w oko?


poniedziałek, 25 lutego 2013

L'oreal Colour Infallible róże i fiolety - swatche

O cieniach L'oreal Colour Infallible (kolory i dostępność) pisałam tu i tu. Teraz czas na swatche. Wybaczcie słabe kadry, dopiero się uczę robić sobie zdjęcia.


Cienie L'oreal Colour Infallible
góra: 004 Forever Pink, 555 Perpetual Purple (005 Purple Obsession);
dół: 037 Metallic Lilac, 036 Naughty Strawberry
Cienie L'oreal Colour Infallible
góra: 004 Forever Pink, 555 Perpetual Purple (005 Purple Obsession);
dół: 037 Metallic Lilac, 036 Naughty Strawberry
od lewej: 555 Perpetual Purple (005 Purple Obsession), 037 Metallic Lilac, 004 Forever Pink, 036 Naughty Strawberry

004 Forever Pink na całej powiece


Tak jak wcześniej pisałam, 004 Forever Pink jest świetny jako samodzielny cień na całą powiekę, nadaje się do dziennego makijażu, albo gdy decydujemy się mocniej podkreślić usta. Róż jest dość delikatny, lekko brzoskwiniowy, i pięknie mieni się na złoto, jednak znacznie dyskretniej niż cień Kobo Professional Golden Rose.

Czujecie się skuszone?



niedziela, 24 lutego 2013

Essence nail colour3 - front row or backstage?

Szybki swatch wycofywanego podwójnego lakieru Essence nail colour3. Ta ciemna wersja chodziła za mną długo, kupiłam dopiero jakiś miesiąc temu. Kolor z drugiej strony to ticket to the show i jest wspaniałą, nieźle kryjącą czernią z milionem kolorowych drobinek. Wygląda pięknie w sztucznym świetle, ale wg mnie potrzebuje dodatkowego lakieru nawierzchniowego, bo po jednym dniu noszenia traci połysk. Uważam, ze jest zbyt piękny żeby przykrywać go topem o którym dzisiaj piszę. Dlatego jako baza posłużył mi Essence Colour&Go w kolorze 59 black is back, jeszcze w starej wersji. Już trochę zgęstniał, stąd musicie wybaczyć nierówne położenie emalii przy skórkach. Na zdjęciach trzeci dzień od pomalowania.


Essence nail colour3 - front row or backstage?

Essence nail colour3 - front row or backstage?

Ogólnie bardzo mi się ten duet (niekoniecznie razem) podoba. Szkoda że go wycofują, przez moment rozważałam nawet zrobienie zapasu, ale i tak mam za dużo lakierów. Jeżeli dostaniecie go jeszcze np. w Super Pharm czy Hebe w promocyjnej cenie, nie zastanawiajcie się :)

Podoba się?

sobota, 23 lutego 2013

New Look wiosna 2013 - moje typy

Kolejny wpis w stylu nie-mogę-się-doczekać-wiosny-więc-oglądam-wiosenne-kolekcje. Bardzo lubię przeglądać strony internetowe sklepów w których często kupuję. Wiem dzięki temu dokąd warto się udać po interesujące mnie rzeczy, co będzie modne w danym sezonie, a poza tym jest to dla mnie relaksujące zajęcie które syci moją potrzebę doznań estetycznych.

Królują nowy-stary burgund, czarno-białe pasy, baskinki (piękne, ale nie dla mnie), pudrowy róż, ćwieki, koturny, różowe złoto, ciągle pastele i wielka, błyszcząca biżuteria. Jestem na tak. Wiadomo, że nie chodzi o to, żeby rzucić się na wszystko co jest w sklepach, ale umiejętnie połączyć nowe ze starym, a przy okazji zachować swój indywidualny styl. Ja dla siebie widzę kołnierzyki (uwielbiam kołnierzyki, zwłaszcza te okrągłe), ćwieki i bordo. Jestem kolorystycznym latem, więc na pewno pokuszę się też o pastele, zresztą mam dużo z zeszłego roku. Biżuterii nie komentuję, bo niezależnie od deklaracji, pewnie i tak kupię całą masę.



New Look wiosna 2013 - moje typy



Wiem, wiem, ta druga bluzka jest łudząco podobna do sukienki H&M sprzed kilku postów (już ją mam!). Na pewno będę polować na torebkę, w zeszłym roku kupiłam właśnie w NL cudowną pastelową listonoszkę, z którą nie rozsawałam się do października, kiedy kupiłam coś bardziej zimowego. Mam nadzieję, że nie okaże się maleństwem. Mój minimalny rozmiar torebki to taki, by pomieściła iPada, a najlepiej format A4, jednak na to nie liczę w tym przypadku. Sama nie wiem czy podoba mi się bardziej różowa, czy brązowa. Może obie?
Różowa sukienka wygląda mi na kopię fasonu sukienek które ostatnio wisiały na przecenie - tylko dodali falbanki. Mi najbardziej spodobała się w nadruk z czaszkami i noszę ją bardzo często, w tym kroju wyglądam najkorzystniej, dlatego chętnie bym zobaczyła i różową w swojej szafie. 

Wpadło wam coś w oko?

RH9XDZZ67USB

piątek, 22 lutego 2013

Kolekcja Rihanny dla River Island

Wielką fanką Rihanny raczej nie jestem, lubię kilka jej piosenek, ale całe płyty jakoś mi nie podchodzą. Jej styl - ubiory, makijaże czy ogólnie rzecz ujmując - pomysł na siebie, jest kwestią trudniejszą. Ona za każdym razem wygląda po prostu inaczej. Podobały mi się czerwone włosy i styl a la lata 80. kontra pin-up z roku 2011, ale ombre z meeega odrostami i marmurkowe ogrodniczki już nie. Tak samo te okropne czapki z daszkiem z filmiku poniżej, ale naszyjnik z kolcami jest już wspaniały.



Co do samej kolekcji  - ubrania z pokazu nie podobają mi się. Gołe brzuchy wracają, w dodatku eksponują je ubrania rodem z późnych lat 90. - cyberpunkowe topy, wielkie spodnie/spódnice i, o zgrozo, buty, ciężkie, czarne i na mega koturnie. Do tego wszystkiego desenie w chlorowane esyfloresy. Jestem na nie. Na plus są ładne tkaniny i kolory, ale to za mało, żeby uratować całą kolekcję.


zdjęcie z pokazu pochodzi ze strony guardian.co.uk


Ubrania z pokazu dostępne mają być w sklepach 6 marca, u nas pewnie później, chociaż nie wiem do końca jak działa River Island pod tym względem. Natomiast na ich stronie internetowej znalazłam coś pod nazwą 'kolekcja limitowana' i też niby zaprojektowane przez Rihannę - i tu już może coś bym dla siebie znalazła. Ta linia (na zdjęciach niżej) jest już mocno zróżnicowana, i bardziej przypomina kompletną garderobę (nawet z piżamą!) niż spójną kolekcję, ale kto ich tam wie.



Bardzo podoba mi się czarna sukienka pod szyję z odsłoniętymi rękawami z pierwszego kolażu (trochę zalatuje Givenchy), reszta jest zupełnie nie dla mnie. Baskinki ładne, ale nie dla mojej figury. Żółte dodatki być w tym sezonie muszą, to i są. Piżamy nie komentuję, ale czapka paskuda, jeszcze raz: DLACZEGO?

Wpadło wam coś w oko?

czwartek, 21 lutego 2013

Szybki post z zakupami z tego tygodnia


Niby miałam się ograniczać, a wyszło jak zwykle. Sukienka jest moją nagrodą za treningi, w dodatku kupiona za kupon z newslettera. Kapelusz... No cóż, bardzo mnie prosił żeby go przytulić, no i bałam się, że ktoś mógłby mnie wyprzedzić. Zdecydowałam więc, że ten purdowo-różowy jest mi niezbędny do życia, a nad bordowym się jeszcze zastanowię. Naszyjnik nie jest do końca nowym zakupem, bo zapłaciłam za niego trzy tygodnie temu, przyszedł w poniedziałek. A cień Infallible eternal black ustrzeliłam wczoraj rano na allegro, właśnie przyniósł go listonosz. Ze wszystkiego jestem bardzo zadowolona, mam tylko nadzieję, że to koniec zakupów do końca tego tygodnia :)


Sukienka i kapelusz - H&M
Cień L'oreal Colour Infallible - 014 eternal black
Naszyjnik - eBay

Cień L'oreal Colour Infallible - 014 eternal black

środa, 20 lutego 2013

Rabat na dżinsy w H&M

Jeśli planujecie kupno nowych spodni na wiosnę, może będziecie zainteresowane nową promocją w H&M: od jutra (21.02) przy zakupie damskich i męskich dżinsów za cenę powyżej 129,90 zł otrzymujemy rabat w wysokości 40 zł. Sama raczej nie skorzystam, ale dzielę się, może komuś akurat się przyda ta informacja.


Btw, przy przymierzaniu sprawdzajcie długość nogawki, bo do sklepów już trafiły te sięgające przed kostkę.



wtorek, 19 lutego 2013

Sekret taniej i modnej biżuterii z Chin

Przeglądając potężną stronę internetową New Looka do posta o moich typach, w dziale z biżuterią doznałam deja vu. Już gdzieś widziałam ten naszyjnik... dziwne, dawno nie zaglądałam do NL. Około trzeciej strony z akcesoriami, zobaczyłam swój naszyjnik z eBaya - tyle że srebrny, i cena oczywiście parokrotnie wyższa. Trochę poszperałam, i postanowiłam pokazać wam chińskie podróbki które znalazłam. Zawsze wiedziałam, że biżuteria za kilka dolarów z Azji mocno inspiruje się znacznie droższymi oryginałami, ale nie przyszło mi do głowy, że aż tak. Popatrzcie sami:



New Look - £7,99
eBay - ok. 3,50$














eBay - ok. 3$

New Look - £5,99 
























eBay - ok. 3$

New Look - £5,99
New Look - £12,99























eBay - ok. 5$

















eBay - ok. 4$
New Look - £4,99






















New Look - £6,99


eBay - ok. 3,50$






















Nieźle, prawda? Zwróćcie uwagę na to, ceny są podane w różnych walutach, więc różnica jest jeszcze większa, bo funt jest znacznie droższy niż dolar. Ceny z eBay'a musiałam podać orientacyjnie, bo każdy z tych przedmiotów wystawia zwykle kilku sprzedawców. Muszę przyznać, że kupuję na eBay'u i mam kilka z tych przedmiotów. Cena jest bardzo konkurencyjna, a podejrzewam, że gdyby poszukać głębiej, okazałoby się, że istnieją "bardziej oryginalne" pierwowzory, tyle że z górnej półki. Tak to zresztą jest z tymi sieciówkami typu New Look czy H&M - oni ściągają wzory z wybiegów, żeby masy mogły nosić się modnie. Najlepszym przykładem na to jest wszechobecna "chanelka".

Przyznać się, kto ma?

poniedziałek, 18 lutego 2013

Królewna Śnieżka i Łowca - moja recenzja

Królewna Śnieżka od zawsze była moją ulubioną postacią z bajek. Animacja Disney'a z początku XX wieku to pierwszy film na jakim byłam w kinie. Jak byłam mała, ze względu na moją karnację i ciemne włosy, babcia nazywała mnie 'Śnieżka'. Do dziś dostaję prezenty z jej podobizną, lub z motywem jabłka (które zresztą sygnuje mój komputer). Dlatego kiedy w zeszłym roku, równocześnie wyszły dwie adaptacje mojej ulubionej bajki, musiałam je obejrzeć.

Zajawka "Królewny Śnieżki i Łowcy"

"Królewna Śnieżka i Łowca" to dość mroczna interpretacja klasycznej legendy. Królowa, grana przez Charlize Theron, działa wyjątkowo szybko i bezpośrednio, przed nikim nie udaje że król zaginął na wyprawie wojennej, czy dopadła go nagła choroba. Nie chce jej się nawet udawać, że nędza którą sprowadza na królestwo jest wynikiem jej tragicznych zdolności zarządania finansami. Na marginesie, scena na łożu królewskim w wieczór po ślubie, jest jedną z bardziej naiwnych w całej produkcji. Król, wiadomo, chce jak najszybciej skonsumować związek z poznaną tego samego dnia piękną, obcą kobietą, o krótej nie wie nic, w dodatku podrzuconą mu przez enigmatyczną, mroczą armię. Niech im będzie, można to podciągnąć pod jakieśtam męskie zachowanie. Nie rozumiem tylko, jakim idiotą musiałby być, aby na jej historię o zdradzie, zemście i śmierci (po prostu przyznała się, że lubi uwieźć sobie króla, aby zabić go i zniszczyć jego królestwo), opowiedzianą jadowitym i zawistnym szeptem, zareagował jedynie gorliwszym całowaniem jej dekoltu. Blah.


Co jeszcze? Jest łowca, nowa postać. Grana przez Chrisa Hemswortha, o którym sama nie wiem co myśleć. W Thorze i Avengersach mi się podobał, ale tutaj w roli pijaka ze wsi wydawał mi się strasznie prostacki. Co właściwie może być potwierdzeniem jego warsztatu aktorskiego, prawda? Tak czy siak, cały film miałam ogromną nadzieję, że jednak to nie on okaże się 'księciem' dla Śnieżki. No właśnie, postać tytułowa. Kristen Stewart. Bella. I niestety jej drewniana 'gra' aktorska. Może faktycznie grała dziewczynę mało ekspresyjną, naiwną i 'bijącą dobrem', ale jej ograniczony zestaw min nie pasuje mi do aktorki pierwszoplanowej.

Wisienką na torcie tego drewnianego przedstawienia jest scena końcowa - spokojnie, akurat nic nie zdradzę, bo to, że Śnieżka wygra i zostanie koronowana wiadomo od początku. Piękna sala tronowa, nowa królowa w bogatej szacie, biskup wkłada jej koronę na głowę, tłumy pięknie ubranych poddanych, szlachta w pierwszych rzędach, Śnieżka rozgląda się, i ujęcie na wejście do sali. Zupełnie przypadkowy przechodzień, łowca Eric, o ile się nie mylę jedna z TRZECH głownych postaci, ubrany może i schludniej niż przez większość filmu, ale stanowczo nie galowo, idzie sobie spokojnie korytarzem, jakby dopiero co wstał z łóżka i szukał toalety. I zupełnie przypadkiem wybrał korytarz od którego odchodzi sala w której w tym momencie jest koronowana Śnieżka, o czym przecież nie mógł wiedzieć, bo towarzyszył jej tylko przez większość filmu. I idzie tym korytrzem ze swoją miną wiejskiego głupka (pasowałoby jeszcze żeby się po tyłku wtedy drapał, ale kadr nie zaspokoił mojej ciekawości), ale uśmiecha się do królowej, a ona do niego, bo na tego zapijaczonego drania czekał film, aby się zakończyć. 

Florence + The Machine - Breath of Life (ze ścieżki dźwiękowej filmu)

Zabierając się za ten film, przygotujcie się na oglądanie ciemności przez 80% jego trwania. Czasami ciemność przełamuje szarzyzna deszczu lub oceanu. Jest dla zachowania równowagi kilka pięknych kolorowych scenerii leśnych, dla których obejrzenia jednak warto się przemęczyć do drugiej połowy. Plus za niezłe efekty specjalne, charakteryzację (Charlize), ścieżkę dźwiękową. Tandetnych i pseudoepickich dialogów czy monologów raczej nie było, może poza wyrwanymi z kontekstu sloganami Śnieżki w nawoływaniu ludu do zamachu stanu. Za to podobał mi się szkocki akcent, który jednak uznano za bardziej bajkowy niż amerykański. I słusznie. Ciekawostki: krasnali nie grają prawdziwe karły, twarze aktorów zostały cyfrowo przyklejone do małych ciał. Dziwny zabieg. Poza tym, przez tą całą ciemność, dopiero na końcu filmu zorientowałam się, że jedną z epizodycznych postaci grała Lily Cole. Nigdzie nie znalazłam tej informacji, ale podejrzewam, że fryzura filmowego brata Theron sponsorowana była przez Chanel. Pamiętacie te straszne pastelowe peruki na pokazie kolekcji Cruise w 2012 roku? Brrrr!



Żeby już dłużej nie przynudzać, film polecam fanom gatunku, tudzież aktorów. Ja nie żałuję tych dwóch godzin, ale drugi raz się nie zdecyduję na tą przyjemność. 

Widzieliście "Królewnę Śnieżkę i Łowcę"? Jakie jest Wasze zdanie na temat tej produkcji?

niedziela, 17 lutego 2013

Ja też ćwiczę z Ewą + dzielę się kalendarzem

Nigdy nie byłam chuda, nawet nie pamiętam czasów, żebym była szczupła. Zawsze miałam jakieś zbędne ciało, ale przyznaję się bez bicia, że ostatnio na diecie byłam w liceum, czyli parę lat temu. Ćwiczenia lubię, jednak sama nigdy nie potrafiłam się do nich zmobilizować. Do zeszłego roku chodziłam na body shape na studiach, ale wyrobiłam obowiązującą mnie liczbę semestrów i pierwszy raz w życiu nikt mnie nie zmuszał do aktywności fizycznej. Miałam gdzieś w głowie pomysł zapisania się do fitness clubu niedaleko mojego domu, jednak ze wstydem przyznaję, że noszę się z tym od stycznia... zeszłego roku.

Jakieś 3 tygodnie temu jechałam wczesnym popołudniem autobusem i uderzył mnie widok pojazdu wypełnionego po brzegi starszymi ludźmi. Niby norma o tej porze, ale jako jedyny pasażer poniżej 60. roku życia, zauważylam, że też chyba jako jedyna ważę mniej niż 100 kilo. Naprawdę. A przystanek po mnie wsiadła starsza pani, która z okropną zadyszką prosiła dziadka naprzeciwko siebie, żeby wciągnął ją na wolne siedzenie. Dosłownie, wciągnął.

Ten widok zmotywował mnie do rozpoczęcia trenowania jeszcze tego samego dnia.

Teraz, jak zapewne połowa polek, ćwiczę z Ewą Chodakowską. Zrobiłam małe poszukiwania, i zdecydowałam się na trening dla cieniasów, czyli Totalną Metamorfozę. Trwa jakieś 35 minut i jest przyjemną gimnastyką, chociaż pod koniec jestem już trochę zmęczona. Na początku miałam spore problemy z utrzymaniem równowagi podczas niektórych ćwiczeń, jednak bardzo szybko przestałam się chwiać. Po 5 razach czułam się silniejsza, zwinniejsza i okazało się że sama budzę się po 8 godzinach, a nie po 11, jak zawsze. Wow!

Postanowiłam, że wykonam ten program 30 razy, a potem przejdę do tych trudniejszych, jak skalpel czy turbo. W momencie pisania tego wpisu mam za sobą 7 treningów.

wersja jasna

wersja ciemna


wersja mroczna


Żeby nie stracić motywacji i umilić sobie wyciskanie z siebie siódmych potów, postanowiłam stworzyć sobie kalendarzyk z 30 polami, które będę skreślać po każdej sesji z Ewą, a co pełne 6 kupię sobie coś w nagrodę :). Wiem, że to dziecinne, ale walczę z zakupoholizmem i będzie to taka podwójna motywacja - jak wyćwiczę sobie nagrodę to mam prawo zrealizować coś ze swojej chciejlisty, a jak nie, to mam zakaz wydawania pieniędzy. Skorzysta na tym i moje ciało, i konto bankowe.

Tym kalendarzykiem chciałam się z Wami podzielić. Może komuś się przyda coś takiego do swojego własnego celu? Myślę, że jego minimalizm będzię dość uniwersalny. W etykietkach w ostatniej kolumnie ja wpisuję swoje nagrody, żeby widzieć na co zapracowałam. Wydrukowałam go w formacie A4 i oprawiłam w ramkę z IKEI.

Moją pierwszą nagrodą była sukienka z Reserved upolowana na przecenie (na wieszaku nie wygląda jakoś specjalnie, ale ładnie się układa):
Ćwiczycie z Ewą? Dajcie znać w komentarzach!

sobota, 16 lutego 2013

Cienie L'oreal Colour Infallible - edycje limitowane


W poprzedniej notce pisałam o mojej miłości do cieni L'oreal Colour Infallible. Postanowiłam podzielić wpisy na kolory dostępne w Polsce (wg. strony producenta), edycje limitowane, oraz kolory w Polsce niedostępne (Europa + USA). Czytacie część drugą, czyli o tym, co przyprawia większość zakupoholiczek/kosmetykomaniaczek o szybsze bicie serca i nieracjonalne zachowania finansowe - limitki!



Do tej pory w Europie pojawiły się trzy edycje limitowane w które wchodziły cienie Infallible:




Miss Candy - czyli słodycz i brak umiaru. Zdjęcia promocyjne z piękną Barbarą Palvin (i lizakami i cukierkami) same wywołują ślinotok, a przecież do tego są jeszcze kolory kosmetyków i ich nazwy. Nie jestem wielką fanką słodyczy (tak, można tak), ale dałam się zwabić wszystkiemu po trochu.


033 tender caramel i 036 naughty strawberry opisywałam tutaj. Były dostępne w Polsce, ciągle wiszą na stronie producenta, więc może da się je jeszcze gdzieś dorwać. Ja je widziałam w Rossmannie z dwoma szafami L'oreala.


032 sassy marshmallow - piękny niebiesko-srebrny odcień z liliowymi mikrodrobinkami i fioletowymi grudkami. Niespotykany, wielowymiarowy, przepiękny. Niestety ma słabą pigmentację, nakłada się nierówno i lubi robić prześwity, do zrobienia makijażu nim potrzebuję zawsze więcej czasu, jednak wysiłek się opłaca. Idealnie pasuje do mojego letniego typu urody. Musiał być dostępny w Wielkiej Brytanii, bo stamtąd go sprowadziłam przez eBaya.


031 innocent turquoise - delikatny turkus z jasnożółtymi grudkami, dokładnie pomiędzy zielenią a niebieskim, ślicznie iskrzy. Noszę go sporadycznie, nakładając na całą powiekę, zawsze dostaję wtedy dużo komplementów, a dziewczyny pytają co to za cień. Niestety tak jak sassy marshmallow ma słabsze krycie i trochę muszę się namachać żeby wyglądał idealnie. Widać coś za coś. Sprowadzony z UK razem z poprzednikiem, w Polsce się nie spotkałam.





L'or Electric - limitka z okazji festiwalu w Cannes 2012, inspirowana estetyką lat 80. - nasyconymi barwami neonów, wielowymiarowymi, metalicznymi kolorami. Gdzieś czytałam, że aby osiągnąć ten efekt, mieszali ze sobą dwa (czy trzy?) cienie, ale nie mielili ich "na gładko", żeby było widać te domieszki.

Ciężko powiedzieć co dokładnie wchodziło w skład kolekcji, ponieważ w każdym kraju asortyment trochę się różnił, więc doszlam do wniosku, że wypiszę wszystko co znalazłam:


037 metallic lilac - chłodny, niebieskawo-szarawy metaliczny fiolet z fuksjowymi grudkami. Mocno błyszczący. Jeden z moich ulubionych kolorów, świetnie się w nim czuję. Dostępny w Polsce w Rossmannach z podwójną szafą L'oreala i w Hebe z dużą szafą/wyspą.





039 magnetic coral - żółtawy pomarańcz wpadający w koral, mi zawsze na ręce wychodził marchewkowy. Nie dla mnie, niestety. Ma bardziej perłowo-satynowe wykończenie i bardzo dobrą pigmentację. Często go widuję w Super Pharm (czasem ukryty w szufladach, więc jak go szukacie to poproście o sprawdzenie panią ekspedientkę), Rossmannach z dwoma szafami i Hebe z dużą szafą/wyspą.



040 cosmic black - baza w kolorze jasnej czerni wpadającej w zieleń z ciemnozłotymi drobinkami. Piękny i czaję się na niego, jednak mam bardzo podobny cień którego prawie nie używam i nie chcę żeby kolejny się kurzył w szafce. Z testów w drogerii wynika że krycie jest średnie, jednak nakłada się równo i bez prześwitów, a efekt można stopniować, więc może jednak sięgałabym po niego częściej..? Widziałam go w tych samych miejscach co megnetic coral.


006 all night blue - granat z niebieskimi drobinkami, przy roztarciu baza wpada w szarawy. Drobinki sprawiają że kolor ma niesamowitą głębię. Noszę go sporadczynie, raczej na wyjścia, ponieważ świetne krycie daje wieczorowy efekt. Dobrze też się sprawdza jako ciemny kolor w załamanie powieki przy makijażach w odcieniach błękitu czy fioletu. Kupiony na allegro.pl, gdzie jest ich cała masa, w sklepach nie widziałam.



015 flashback silver - szare, mocno iskrzące srebro, ze swatchy w Internecie wnioskuję, że bez wyraźnych podtonów. Widziałam jak dotąd jedynie na eBayu, w dodatku poza Europą.







L’or L’or L’or collection - czyli mocno iskrzące, bogate cienie będące tłem dla czerwonych ust. Kolekcja inspirowana hollywoodzkim szykiem.



027 goldmine - czyste iskierkowe złoto, bardzo błyszczące. Krycie świetne, makijaż robi się w parę sekund. Swój kupiłam na allegro, nie widziałam w sklepach.






023 black onyx - ciemnografitowa baza z bardzo drobnymi iskierkami, mocno błyszczący, ale w bardziej metaliczny sposób niż eternal black. Jest całkiem wysoko na mojej liście zakupowej. Widziałam go tylko w Rossmannie z dwoma szafami.







024 bronze divine - stare złoto z zielonymi i brązowymi podtonami. Bardzo błyszczące i mocno kryjące. Swój egzemplarz mam również z allegro, w dodatku z amerykańskiej numeracji (bronze goddess). Używam go w załamanie i zewnętrzną część ruchomej powieki a na środek daję goldmine.




021 sahara treasure - zimne złoto z lekkimi brązowymi nutami, takie mocno błyszczące taupe. Nieodżałowany. Był w polskich drogeriach kiedy jeszcze nie interesowałam się tą linią i nie mogę już go nigdzie znaleźć, ale jeszcze się nie poddaję.





To wszystko do czego udało mi się dokopać, gratuluję każdemu, komu udało się dotrwać do końca wpisu. Mam nadzieję, że wyniki mojego śledztwa komuś pomogą i oczywiście proszę o wszelkie uwagi w komentarzach. Będę też ogromnie wdzięczna jeśli ktoś pomoże mi namierzyć sahara treasure :)